różni się znacznie od naprawy współczesnego radia. W potocznej mowie możemy znaleźć jeszcze takie sformułowania jak : „mechanik radiowy czy też mechanik telewizyjny”. Używają takich określeń głownie starsi ludzie pamietajacy stare czasy kiedy serwisant radiowy był nie tylko elektronikiem czy jak to się wtedy mówiło radiotechnikiem , był też mechanikiem bo wiele usterek w radiach było natury mechanicznej. W obecnym sprzęcie mechaniki jest niewiele za to doszła nowa dziedzina na której musi się znać współczesny serwisant RTV, to jest informatyka. Komputery i jeszcze raz komputery już dawno wkroczyły do sprzętu radiowego, mało tego wkroczyły i też do sprzętu AGD dużego czyli pralek, lodówek a teraz wkraczają do sprzętu małego czyli żelazek, lokówek, za niedługo będą w długopisach i gumkach (..)
Wracając do tematu antycznego radia zauważamy że jest ono bardziej mechaniczne niż elektroniczne, A usterek mechanicznych moze pojawić sie bardzo dużo. Na przykład naped skali może przysporzyć nam wielu problemów. Zerwana linka skali szczególnie w rozbudowanym radiu posiadającym dodatkowo zakres UKF może rozłożyć na łopatki współczesnego serwisanta naprawiającego tylko skale cyfrowe. I jeszcze ta specjalna linka niedostepna w sklepach którą my – mechanicy radiowi retro mamy w swoich magazynach i potrafimy ją założyć.
Chciałbym się podzielić moim 30 letnim doświadczeniem w zakresie naprawy sprzętu radiowego. Przez te lata udało mi się rozwiązać wiele problemów i moje wnoski mogą pomóc innym hobbystom i być może zachęcą młodych ludzi mdo tego ciekawego zajęcia z czego bym się bardzo cieszył.
Omówię po kolei sposoby napraw i renowacji najważniejszych podzespolów radiowych.
POTENCJOMETRY
Potencjometry siły głosu i barwy tonu to w większości części mechaniczne które trzeba umieć naprawić. Tak naprawić- współcześni serwisanci oczywiscie powiedzą że potencjometrów się nie naprawia, potencjometry się wymienia!
Owszem, jak się je ma, ale skąd wziąść nową część produkowaną kilkadzesiąt lat temu i to czasem w innym kraju? My – mechanicy radiowi retro posiadamy w swoich przepastnych magazynach wiele takich części ale na pewno nikt z nas nie ma wszystkich które mogą być potrzebne. Gdyby chciało się mieć wszystkie to były by tysiące a nawet dziesiątki tysięcy potencjometrów czasem wizualnie podobnych do siebie a różniących się opornością, charakterystyką warstwy oporowej czy długością ośki. Dlatego mechanik radiowy powinien umieć naprawić taki potencjometr bo jest to wykonalne w przeciwieństwie do współczesnych jednorazówek które tylko można wymieniać. Główną wadą potencjometrów spowodowanych ich zużyciem są trzaski przy pokręcaniu, czasem nawet przerwy w odbiorze i nagłe zmiany sily głosu. Oczywiscie gdy uszkodzony potencjometr pracuje np. w układzie barwy dzwięku to te wady dotyczą zmian w barwie dźwieku.
W mojej praktyce serwisowej wykonałem takich napraw już bardzo wiele. Czasem wystarczyło dobrze umyć i nasmarować potencjometr dotyczy to szczególnie tych w których ślizgacz ma na końcu węglik nie rysujący warstwy oporowej, jak jest już mocno zużyty to trzeba go wymienić i wtedy sięgamy do opisanej szufladki w naszym magazynie z napisem: „Węgliki potencjometrów” lub szukamy „dawcy” w postaci podobnego potencjometru z dobrym węglikiem. Gorzej jak trzeszczący potencjometr ma suwak z blaszki mosiężnej która wyrzeźbiła w warstwie oporowej bruzdę. Niekiedy wystarczy lekko podgiąć ślizgacz żeby posuwał się innym torem po „zdrowej” warstwie oporowej i nasz potencjometr „ożyje”. Niestety nie zawsze się to udaje , szczególnie gdy warstwa węglowa została mocno zniszczona lub wypalona kiedy na przykład kondensator sprzęgający dostał upływności i duże napięcie stałe dostało się na potencjometr i dokonało w nim spustoszenia. Wtedy jedynym sposobem na uratowanie rzadkiego potencjometru jest wymiana warstwy oporowej z podobnego potencjometru co wiąże się często z nitowaniem i piłowaniem elementów żeby wszystko pasowało. W niektórych modelach potencjometrów obluzowują się wyprowadzenia lutownicze i czasem wystarczy poprawić nitowanie przez umiejętną pracę młotkiem, niekiedy nity ntrzeba zastąpić śrubkami i zastosowac mosiężną podkładkę poprawiającą przewodzenie warstwy oporowej. Nie polecam stanowczo „rysowania” warstwy oporowej ołówkiem bo to zabieg przynoiszący krótkorwały efekt, lepszy jest grafit w postaci farby czasem używany do naprawy współczesnych pilotów do nabycia w sklepach z elektroniką. Nie nadaje się na warstwę oporową bo jest za słaby mechanicznie ale na wyprowadzenia tak. Potencjometry ulegały ewolucjom i te najstarsze z połowy 20 lat XX wieku były rozbieralne, duże i przejrzyście wykonane a przez to łatwe do naprawy. Późniejsze były coraz bardziej miniaturyzowane , trudne do rozbiórki i naprawy, nitowane w zagniatanych obudowach ( np. philips od 36 roku), budowane jako zespolone i z wyłącznikami sieciowymi. Dlatego te ostatnie coraz częściej nadają się tylko do wymiany kiedy czyszczenie i smarowanie nie przyniesie znacznej poprawy. Zbierajmy więc potencjometry wszelkich typów i rodzajów bo nie znacie dnia ani godziny kiedy mogą stać się potrzebne.
KONDENSATORY
Kondensatory to bardzo szeroka grupa części ulegająca częstym awariom oraz zużyciu.
Możemy podzielić kondensatory na:
zmienne ( powietrzne i mikowe), strojeniowe i dostrojcze,
wygładzające ( filtrujące ) napiecie ,blokowe i elektrolityczne,
zwykłe ( mikowe i papierowe – a później styrofleksowe, ceramiczne i inne)
Każdy z nich pełni inną funcję w odbiorniku, każdy inaczej wygląda i innym ulega uszkodzeniom.
KONDENSATORY ZMIENNE POWIETRZNE stanowią jeden z głównych elementów każdego odbiornika ( chyba że radio posiada strojenie indukcyjne, wtedy jego funkcję przejmuje cewka ). Odbiorniki jednoobwodowe posiadają kondensator zmienny jednosekcyjny a radia dwuobwodowe i supery – dwu a nawet trójsekcyjny. Zdarzają się dość rzadko radia posiadające agregat 4 sekcyjny i są to głownie odbiorniki komunikacyjne. Kondensator zmienny powietrzny posiada płytki nieruchome zwane statorem i ruchome poruszane gałką strojenia radia i nazywane rotorem, między nimi znajduje się powietrze, czyli izolator. Im większa powierzchnia rotora znajdzie się naprzeciw statora to większa będzie pojemność. Buduje się kondensatory o pojemnościach ( mierzonych przy maksymalnym skręceniu płytek ) od kilku do kilkuset pikofaradów. Takie same kondensatory zmienne ale o mniejszej pojemności stosuje się w regulacji reakcji odbiorników jednoobwodowych oraz w innych układach odbiorników. Najczęstszymi uszkodzeniami tych elementów są zwarcia między statorem i rotorem oraz przerwy w połączeniach. Obydwie usterki są jednakowo uciążliwe dla słuchacza i objawiają się silnymi trzaskami oraz zanikami odbioru na całej długości skali ( przy całkowitym np. zwarciu) lub miejscowo w pewnych stałych miejscach na skali ( przy delikatnym, miejscowym zwieraniu się płytek). Nieraz widać gołym okiem miejsce zwarcia, szczególnie w skrajnej grupie płytek rotora posiadających „skrzydełka do regulacji pojemności”. Nieraz takie „skrzydełko” ociera o stator i wystarczy delikatnie je podgiąć pincetą żeby usterka ustąpiła. Często jednak znalezienie uszkodzonego miejsca jest bardzo trudne, szczególnie w małych kondensatorach wielosekcyjnych w których odstępy między płytkami są naprawdę niewielkie. Ważne jest też centrowanie całego rotora względem statora które jest realizowane w starszych wykonaniach za pomocą śrubki regulacyjnej kasującej też luzy oraz przesuwaniu całego statora względem obudowy kondensatora. Robi się to luzując wkręty mocujące ponieważ otwory w obudowie są podłużne a nakrętki za nimi mogą się przesuwać. Aby zlokalizować miejsce zwarcia można podpinać się z omomierzem do każdej z sekcji pamiętając o odlutowaniu zewnętrznych połączeń mogących zwierać omowo kondensator. Pokręcając strojeniem znajdziemy miejsce zwarcia obserwując wychylenie miernika, radzę stosować omomierz analogowy! Wyjątkowo perfidne, malutkie zwarcia nie wykryjemy w ten sposób, miernik nawet na zakresie megaomowym jest na to za mało czuły. Ja stosuję w tych przypadkach prąd zmienny z sieci elektrycznej. W tym momencie muszę wszystkich ostrzec o możliwości porażenia prądem elektrycznym. Proponuję zastosować transformator separujący 1:1 oraz maksimum ostrożności. Wykorzystujemy żarówkę żarową i łączymy szeregowo naprawiany kondensator. W zaciemnionym pomieszczeniu wychwycimy nawet niewielkie zwarcia objawiające się iskrzeniem zwierających się blaszek. Starsze typy kondensatorów zmiennych dają się prawie całkowicie rozebrać, wszystko w nich jest poskręcane śrubkami. Planując naprawę lub renowację radia warto taki kondensator wymontować z odbiornika, rozebrać całkowicie, wymyć ( ja używam do tego kuwety z fosolem w której moczę wszystkie detale przez godzinę a następnie płuczę dokładnie gorącą wodą bo fosol jest dobrym przewodnikiem i jego resztki mogły by powodować zwarcia np, na izolatorach oraz korozję elementów metalowych. Następnie poleruję metalowe detale, czyszczę mleczkiem do czyszczenia żeby wszystko ładnie się błyszczało czystością. Następnie wszystko składam, smaruję elementy ruchome, reguluję przerwy ( można wtym celu wkładać miedzy płytki statora i rotora paski tekturki, podobnie jak przy centrowaniu głośników ). Kiedy mamy wymontowany kondensator łatwiej możemy go sprawdzić na zwarcia i przerwy podłączając np. do miernika pojemności. Niektóre przedwojenne kondensatory zmienne stosowane np. w odbiornikach Saba , Braun , Radio Loewe i innych miały rotor wykonany z tzw. szajsmetalu ( stopu cyny i cynku). jak wiemy metal ten z czasem ulega destrukcji, puchnie, pęka i się kruszy. Rotor z tego metalu ulega wydłużeniu przez co płytki umocowane do niego ulegają przesunięciu i zwierają się z płytkami statora. Nieraz miałem z tym problem, dużo zależało od warunków w których magazynowane było dane radio, te trzymane cały czas w ogrzewanym mieszkaniu miały stosunowo niewielkie uszkodzenia i przez odpowiednie podgięcie płytek udawało się przywrócić kondensator do sprawności. Radia przechowywane w wilgotnych pomieszczeniach miały kondensatory tak mocno zdeformowane że jedynym ratunkiem było wykonanie nowego rotoru z aluminium z wyfrezowanymi szczelinami na płytki. Po wsunięciu wszystkich płytek unieruchamiałem je poprzez napunktowanie między płytkami cienkim punktakiem .
KONDENSATORY ZMIENNE MIKOWE działają bardzo podobnie a z racji tej że izolatorem jest mika, płytki rotora i statora są w bliższych odległościach od siebie i praktycznie ocierają się o siebie poprzez cieniutką mikę. Wydawało by się że są przez to mniej awaryjne i nie ulegają zwarciom. Niestety to, że płytki oraz mika trą o siebie powoduje wiele usterek. Np. gdy kondensator jest długo w tej samej pozycji ,płytki oraz mika między nimi ulegają sklejeniu i przy próbie ruszenia kondensatora delikatna mika wyrywa się powodując zwarcie. Tak uszkoidzony kondenastor jest trudny do naprawy. W starszych, rozbieralnych modelach teoretycznie da się wymienić uszkodzone izolacje mikowe. Jednak wycięcie takich nowych mikowych izolacji i zrobienie w nich odpowiednich otworów może przysporzyć wielu trudności, wszak to kruchy i delikatny materiał. Większosć kondensatorów zmiennych mikowych posiada tzw. włos czyli sprężynkę łączącą rotor z nieruchomym wyprowadzeniem. Często ulega ona przerwaniu oraz zwarciom do obudowy. Od jej stanu zależy prawidłowe funkcjonowanie kondensatora. Przerwaną skracamy bez szkody dla jej działania, pokrzywioną i zdeformnowaną często nie da się już dobrze wyprostować i najlepiej ją wymienić, ja często stosuję zegarmistrzowskie sprężynki z balansów, nadają się dobrze do tego celu. Następną usterką kondensatorów zmiennych mikowych jestduzy opór podczas kręcenia osią, spowodowane jest to tarciem płytek i miki. Kondensatory przechowywane w złych warunkach mają płytki pokryte korozją i brudem zwiększającymi grubość płytek i powodując dodatkowe opory przy poruszaniu gałką. Nie prubujmy wlewać między płytki oleju, efekt będzie krótkotrwały po czym wszystko się sklei na amen i kondensator do wyrzucenia, sam to przerabiałem. Można próbować umyć i dokładnie wypłukać przy niewielkich zabrudzeniach, można przedmuchiwać kompresorkiem jednocześnie pokręcając osią, niema jednej metody.
KONDENSATORY DOSTROJCZE – TRYMERY różnią się tylko tym że mają z reguły mniejszą pojemność przez to też mniejsze wymiary i regulujemy je głównie śrubokrętem lub specjalnym kluczem. Mogą być powietrzne lub mikowe. Wymagana jest od nich stałość pojemności ( szczególnie w torach p.cz i w.cz) oraz odporność na wysokie napięcia ( tory p.cz). Wykonanie trymerów powietrznych może byc dwojakie, albo tak jak w kondensatorach zmiennych płytki przesuwają się wzgędem siebie z tą tylko różnicą że jest ich mniej, często jedna lub dwie płytki wystarczą. Drugim wykonaniem trymerów są pierścienie wsuwające się jeden do drugiego lub ich wielokrotność. Trymery mikowe mogą być podobne do opisywanych wcześniej kondensatorów zmiennych mikowych też z mniejszą ilością płytek lub pracujących na innej zasadzie ściskanych płytek. Takie ściskane trymery zastosowano w popularnym powojennym odbiorniku Pionier. Ściskane trymery są narażone na zwarcie z powodu przerwania miki i naprawa ich polega na wymianie izolacji. Często połączenia w tych trymerach są nitowane i z czasem nit się luzuje i pogarsza się przewodnictwo pomiędzy poszczególnymi okładzinami wykonanymi przeważnie z folii aluminiowej. Niekiedy da to się naprawić przez poprawienie nitowania. Jednak gdy połączenia są skorodowane to może nie wystarczyć i należy rozebrać kondensator, wyczyścić styki i zanitować nowym nitem lub skręcić śrubką. Czsem należy też wymienić zużyte i skorodowane okładziny z folii aluminiowej.
KONDENSATORY BLOKOWE były stosowane głównie do wygładzania tętnień sieciowych w zasilaczach odbiorników radiowych szczególnie tych starszych do połowy 30 lat. Charakteryzują się wysokim napięciem pracy i przebicia rzędu 300-750V i pojemności od kilkuset pikofaradów do kilku mikrofaradów.Wykonane są w postaci prostokątnych puszek blaszanych zalanych smołą lub parafiną. W środku znajduje się jeden lub kilka kondensatorów papierowych. Niestety smołowe uszczelnienie z czasem pęka a wilgoć znajdująca się w powietrzu powoduje pogorszenie właściwości dielektrycznych papieru izolującego okładziny kondensatora. Kondensator dostaje upływności , zaczyna się mocno grzać a w skrajnych przypadkach powoduje zwarcie i rozsadza obudowę kondensatora. Z mojej praktyki wynika że najlepiej zregenerować wszystkie kondensatory blokowe znajdujące się w zabytkowym odbiorniku. Jak zostawimy choć jeden to odmówi nam, posłuszeństwa w najmniej odpowiednim momencie oraz spowoduje uszkodzenie innych współpracujących z nim elementów np. lampę prostowniczą lub nawet transformator sieciowy. Regeneruje się go w prosty sposób, wystarczy wyjąć ze środka oryginalny kondensator i zastąpić go nowym. Można zabudować kondensatory elektrolityczne uważając na biegunowość i właściwe napięcie pracy. W niektórych odbiornikach występuje wysokie napięcie anodowe ( np odbiorniki firmy Saba z pierwszej połowy 30 lat), ciężko będzie znaleźć kondensator elektrolityczny na napięcie powyżej 450 V, ja w takim przypadku łączę dwa identyczne kondensatory o dwa razy większej pojemności, napięcia pracy w tym przypadku się zsumują. Warto przejrzeć przy okazji blaszaną obudowę i poprawić luty, wyprostować. Najwygodniej zalać nowe kondensatory stearyną uważając żeby nie była zbyt gorąca bo może uszkodzić kondensatory elektrolityczne oraz zniszczyć farbę którą pomalowany jest kondensator. Gdy oryginalnie kondensator zalany był w całości smołą można górną warstwę wylać smołą oczywiście gdy stearyna całkowicie się utwardzi. Niektórzy moi koledzy ( całe szczęście że jest ich niewielu) nie wymieniają zużytych kondensatorów a próbują je naprawiać gotując kondensator w środkach izolujących , podobno też rozwijają je i wymieniają papier izolacyjny ( ?) Ja jestem zdania że jak podmienimy kondensator na nowy, zalany smołą wszystko wizualnie będzie jak w oryginale a parametry kondensatora prawidłowe. Wszystkie inne, zachowawcze metody mogą spowodować awarię i uszkodzenie drogich i trudnych do zdobycia części. Oczywiście gdy nie będziemy planowali uruchamiania odbiornika i będzie tylko martwym eksponatem, to możemy zostawić oryginalne kondensatory starając się tylko doprowadzić je do porządku pod względem wizualnym.
KONDENSATORY ELEKTROLITYCZNE zwane też mokrymi początkowo dosłownie w tego słowa znaczeniu. Składały się z obudowy aluminiowej będącej elektrodą ujemną kondensatora w, środku której znajdowała się elektroda dodatnia z wyprowadzeniem elektrycznym. Wewnątrz znajdował się elektrolit, stąd nazwa kondensator elektrolityczny. Przy potrząsaniu wyczuwało się przelewanie płynu. Wadą tych elementów była ich szczelność, a raczej brak szczelności. Guma uszczelniająca połączenia z czasem parciała i elektrolit wypływał z kondensatora co skutkowało zmniejszeniem pojemności oraz korozją chasis, gdyż elektrolit jest substancją żrącą potrafiącą też zniszczyć obudowę aluminiową kondensatora. Późniejsze wykonania kondensatorów elektrolitycznych które dotrwały do dnia dzisiejszego są innego typu. Już niema wewnątrz obudowy elektrolitu w formie ciekłej a kondensator składa się z dwóch pasków folii aluminiowej przedzielonej paskiem papieru nasączonego elektrolitem zwiniętych w formie walca. Obudowa oczywiście szczelna żeby elektrolit nie wysechł, tym bardziej że jest go o wiele mniej. Dalej szczelność tego typu kondensatora jest bardzo ważna i trudną ją utrzymać po kilkudziesieciu latach. Teraz opiszę kilka metod napraw kondensatorów elektrolitycznych. Zaczniemy od bardzo popularnych na początku lat trzydziestych kondensatorów holenderskiego Philipsa stosowanych w swoich odbiornikach oraz takich firm jak Saba, Mende i Lorenz. Firmy polskie też stosowały w swoich konstrukcjach te kondensatory dlatego dużo ich można spotkać. Były produkowane w 3 wielkościach kubków aluminiowych: 73mm, 103mm oraz 113 mm, średnicę miały jednakową 34mm. Posiadały bakielitowy gwint o dwóch średnicach: 15 i 20mm. Wysokość miała związek z jego pojemnością od 8 do 32mF. Naprawa polega na rozebraniu kondensatora i wmontowaniu nowego kondensatora elektrolitycznego. Początkowo radziłem sobie z tym odcinając zagniataną część kubka na spodzie kondensatora za pomocą szlifierki. Były potem problemy ze zdjęciem bakelitowej części uszczelnionej gumą. Radziłem sobie z tym wiercąc w dużej płycie pertinaksowej otwór do którego przykręcałem kondensator i siłowo próbowałem go rozruszać i wyjąć. Czasami bakelit nie wytrzymywał i zrywał się gwint. Gdy już udało się rozebrać kondensator, to wykręcałem elektrodę dodatnią w kształcie walca o przekroju gwiazdy i w jej miejsce przykręcałem za pomocą dwóch nakrętek z kontrą gruby, miedziany drut z przylutowanym nowym kondensatorem, do drugiego, ujemnego jego bieguna przylutowywałem przewód- linkę której koniec podkładałem między bakelitową część a kubek aluminiowy, wcześniej zalewałem wnętrze stearyną żeby uzyskać sztywność i wagę kondensatora. następnie sklejałem to klejem cjanopanowym pamiętając o dobrym połączenia minusa z obudową. Wadą tak zregenerowanego kondensatora jest to że brak w nim oryginalnego zagniecenia bo trudno w warunkach amatorskich to zrealizować. Próby zagniatania aluminium kończyły się brzydkimi pofalowaniami. Były też czasem problemy z połączeniem elektrycznym kubka z masą odbiornika. Obecnie zmieniłem metodę która też nie jest jest pozbawiona wad, żeby zregenerować jeden kondensator muszę zepsuć dwa kondensatory ,z jednego pobieram kubek a z drugiego samą nadstawkę. Te dwie części były z sobą zagniatane w czasie produkcji kondensatora i nie da się ich rozdzielić bez niszczenia drugiej części. Ale efekt końcowy jest o wiele lepszy, przyklejam delikatnie nadstawkę bo ona praktycznie trzyma się na wcisk. W przyszłości , przy awarii nowego kondensatora da się go w prosty sposób wymienić. Na zdjęciu powyżej zestaw do regeneracji kondensatorów przygotowany do poskładania. Wkrótce nowe porady.
Witam serdecznie.Super wszystko opisane!Mam zamiar kupić antyczne radio napewno się będę kontaktował czy to przy naprawie albo do Was się zwrócę o przywróceniu swietności mojemu przyszłemu radiu, dziękuję i pozdrawiam